Michu |
Wysłany: Czw 18:11, 15 Lis 2007 Temat postu: Sir Henio |
|
,,Sir Henio"
Ściemniło się, więc dzielny rycerz sir Henio zapalił światło i poszedł spać. Wstał wczesnym rankiem, a dokładniej to o 12:00.
-Kurcze blade!!! Znowu się nie wyspałem!-jęknął sir Henio
Pomimo niewyspania nasz dzielny rycerz szybko włożył zbroje i wszedł na swojego głupiego, ale wiernego osła. Ten wierzchowiec jest lepszy od wszystkich koni, ale kiedy nie ma humoru leży bez ruchu w jednym miejscu. Jednak i na to sir Henio znalazł sposób. Na wędkę przywiązał marchewkę i gdy wsiadł na Omnibusa, czyli jego osła, zarzucił wędkę przed nos wierzchowca. Omnibus szedł w kierunku wskazanym przez marchewkę. Po kilku dniach sir Henio dotarł w ten sposób pod wieżę czarodzieja Morlina.
-Ha, ha, ha!!! Mam maszynę do robienia zup oraz przepisy na zupy, czary nie będą mi już potrzebne! Ha, ha, ha!!! Zdobędę fortunę i wyjadę z tego zapchlonego średniowiecza do współczesności! Ha, ha, ha!!!-wrzeszczał Morlin
-Poddaj sie lub giń!-krzykną sir Henio i wyjął miecz
-Jeżeli przysłał cie król powiedz mu, że skończyłem z czarami.
-Gdybym sie obrócił, ty zmieniłbyś mnie w żabę lub inne paskudztwo! Giń!
Sir Henio pobiegł w stronę Morlina. Tak biegł i biegł, ale nie dobiegł, bo wpadł do dziury którą Morlin wyczarował mu pod nogami.
-Psia krew! Co ja zrobiłem!-wściekł sie Morlin-Ten wariat zdemoluje cala współczesność,
a wtedy ja nie będę mógł wyjechać do lepszego miejsca. Muszę go powstrzymać!
Morlin wyczarował obok siebie taką sama dziurę jak ta do, której wpadł sir Henio i wskoczył do niej.
Nasz dzielny rycerz wylądował w salonie samochodowym.
-Smoki!-krzykną gdy zobaczył samochody
Podbiegł do samochodu, do którego wsiadała jakaś młoda pani i zaczął go walić mieczem krzycząc:
-Nie pożresz tej damy potworze!
Właściciel salonu włączył alarm. Sir Henio przestraszył sie i wybiegł na ulicę.
-Mnóstwo smoków!-krzyknął i uciekł do sklepu monopolowego
-Wino!-krzyknął po raz który nie chce mi się liczyć
Złapał butelkę wina i zaczął pić. Sprzedawca probował wyrwać mu ją ale nie udało mu sie to, ponieważ rycerz pomachał mu mieczem przed oczami. Ten sknera z monopolowego uciekł. Sir Henio wypił kilka butelek i poszedł pijany przespać sie na ławkę.
-Proszę pana, czy to ładnie okradać muzea?-obudził go policjant
-Precz siło nieczysta!-krzyknął trzeźwy już sir Henio
-Pańska zbroja i miecz zostały skradzione z muzeum. Idziemy na komisariat.
Policjant próbował go złapać. Sir Henio prawie, że trafił go mieczem. Policjant uciekł.
-To wszystko z pewnością jest sprawką Morlina.-pomyślał nasz dzielny rycerz-Muszę go odnaleźć i zabić.
Swoje poszukiwania rozpoczął w szkole. Wpadł do klasy, w której odbywała się lekcja języka polskiego.
-A, to tutaj szkolą się czarodzieje. To pewnie są teksty zaklęć?-powiedział wskazując na tablicę a potem zaczął biegać po klasie i wszystko rozwalać
Uczniowie i nauczycielka uciekli, ale sir Henio gonił ich. W końcu udało im się zgubić rycerza. Ten jednak się nie poddawał. Wypędził ze szkoły wszystkich uczniów i nauczycieli a potem ją zdemolował. Poszedł dalej do restauracji. Wbiegł do kuchni i zajrzał do garnków.
-To są te wasze mikstury, alchemicy?-zapytał kucharzy-Zabiję was heretycy!
Kucharze uciekli. Sir Henio spróbował zupy.
-Pychota.-powiedział
Poszedł do toalety. Wziął do ręki kostkę mydła i przyjrzał się jej.
-Szatańska kostka!-krzyknął przestraszony i wrzucił mydło do muszli klozetowej i spuścił wodę
-O, magiczny teleport.-powiedział patrząc na kibelek-Pewnie gdy no niego wejdę i pociągnę na to coś (miał na myśli spłuczkę) przeniosę się do normalnego świata.
Sir Henio wszedł do klozetu i spuścił wodę.
-Tam jest woda.-zauważył-Napiję się.
Pobrał do rogu trochę wody z toalety i napił się.
-Ta woda jest lepsza od tej ze studni. To przecież jest studnia.
Napił się i wyszedł z restauracji. Poszedł do fabryki kosmetyków.
-To jakieś szatańskie diabelstwo!-powiedział widząc taśmę produkcyjną
Wszedł do magazynu. Powąchał jeden kosmetyk.
-To śmierdzi czarną magią.-stwierdził-Muszę to zniszczyć
Sir Henio zaczął rzucać kosmetykami.
-Te mikstury to machiny zagłady.-powiedział zatykając nos i wyszedł z magazynu
Poszedł do kiosku. Sir Henio przestrzega słusznej zasady „Jak ci nie dają to weź sobie sam”. Kiedy sprzedawczyni z kiosku nie chciała dać mu zapałek to wyrzucił ją i sam je sobie wziął.
Poszedł na stację benzynową. Podszedł do jednego z pracowników stacji benzynowej.
-Ludzie, to ten wariat który niszczy wszystko na swojej drodze!-krzyczał tamten i uciekł
Sir Heniek niechcący zapalił jedną zapałkę.
-Aaaa! To diabelstwo się pali!-krzyknął i ze strachu wrzucił zapałkę do wlewu benzyny
Samochód do którego ten wlew należał wybuchł.
-O nie! Te pałeczki zagłady (chodzi o zapałki) są straszne!-przestraszył się sir Henio-Trzeba ugasić ogień!
Złapał za kanister benzyny i wylał jego zawartość na płonący samochód. Oczywiście ten jeszcze bardziej się zapalił.
-Morlin stworzył płonącą wodę! On zniszczy cały świat!-wrzasnął sir Henio i uciekł przewracając kanistry z benzyną w taki sposób, że ogień z samochodu przeszedł na dystrybutor. Stacja benzynowa wyleciała w powietrze. Całe szczęście, że sir Henio zdążył uciec. Wtedy podbiegł do niego Morlin.
-Co ty robisz?!-wrzeszczał na sir Heńka-W gazetach piszą że demolujesz wszystko na swojej drodze!
-A ty szykujesz się do podbicia świata.-powiedział oskarżycielskim tonem sir Heniek-Tworzysz szatańskie kostki(mydło), pałeczki zagłady(zapałki), śmiercionośne płyny(kosmetyki) i inne diabelstwa! Do tego szkolisz w szatańskich pałacach(szkołach) czarnoksiężników! Zabiję cię!
Niestety nie zdążył zabić Morlina bo ten pod jego nogami wyczarował dziurę do której wpadł.
Czarodziej też do niej wskoczył. Wylądowali w laboratorium Morlina. Sir Henio od razu uciął mu głowę.
-Ha, ha, ha!-śmiał się rycerz-Wreszcie zabiłem cię heretyku!
Odwrócił się i miał pójść, ale Morlinowi odrosła głowa.
-To bolało chamie jeden! Zmienius w żekotkus!-Morlin rzucił na sir Heńka czar który zmienił go w rzekotkę
Sir Heniek skończył w słoiku z drabinką. Skacząc po drabince pomagał Morlinowi przewidzieć jaka będzie pogoda. Morlin pogodził się z królem i założył w swojej wieży pierwszą na świecie restaurację. Gdy zarobił miliard złotych monet, co zajęło mu rok, restaurację oddał królowi i wyprowadził się do współczesności. Żył tam długo i szczęśliwie. Kurcze, czy wszystkie bajki muszą się tak kończyć? Chyba nie. W takim razie żył tam szczęśliwie i długo. |
|